Relacja z Rozpoczęcia Sezonu Żeglarskiego Wielkie Jeziora Mazurskie – 28.05-30.05.2009

Dodał
Aktualizacja: kwiecień 3, 2010
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Nareszcie! Tak długo czekaliśmy na ten moment ? wyjazd na Mazury! Autokar prawie w ?komplecie?, ruszyliśmy z Warszawy w dobrych humorach z nadzieją na ładną pogodę i fajną zabawę. Wieczorem dotarliśmy do portu w Popielnie, trochę kropił deszczyk, ale…to nie psuło nam nastroju, każdy szukał swojej łódki, aby rozpakować bagaże i prowiant.

Ranek powitał nas słoneczkiem i ciepłem – taką pogodę właśnie zamawialiśmy!

Piątek 29 maja był dniem oficjalnego otwarcia Sezonu Żeglarskiego 2009, wszyscy żeglarze byli obecni przy podniesieniu bandery. Po części oficjalnej była mała uroczystość, ponieważ swoją obecnością zaszczycił nas przedstawiciel Federacji Sportowej „Energetyk” pan Wiesław Szurmiej, który wręczył medale 50-cio lecia Federacji Sportowej „Energetyk” za zasługi dla kultury fizycznej i sportu dwóm naszym kolegom.

Kolejnym punktem programu był – tradycyjny już – wyścig po jeziorze. W tym roku były to Bełdany, dookoła wyspy Piaseczna z metą w ośrodku PTTK „Kamień”. Najlepszymi okazali się koledzy z Gdańska, zaprzyjaźniona załoga, która pływa z nami już kolejny raz. Gratulujemy!

Po emocjach, które jak zawsze, choć troszkę nam towarzyszą w trakcie „wyścigu” każdy miał chwilę dla siebie, na relaks, obiad, kąpiel.

Wieczorem przy ognisku czekały nas kolejne atrakcje – pyszna karkówka, kiełbaski i coś dla ducha, ulubione przez wszystkich żeglarzy szanty grał zespół muzyczny „Kochankowie Sally Brown”. Zabawa, tańce, wspólne śpiewy trwały do późna!

Po udanym wieczorze w końcu czas na sen, ale… jak tu spać, gdy ptaki tak głośno śpiewają?!

Następny dzień – sobota – powitał nas tradycyjnie słoneczkiem i ciepłem, aż miło było jeść śniadanko na pokładzie.

Powoli, bez pośpiechu wszystkie łódki wypływały z portu w Kamieniu. Naszym celem były Śniardwy. Omijając niebezpieczne głazy kierowaliśmy się do bindugi na jeziorze Kaczerajno. Trochę wiało, zaczęło się chmurzyć, ale prawdziwa burza z gradem „dopadła” nas, gdy byliśmy już bezpiecznie przycumowani do brzegu.

Wiem, że inne załogi nie miały tyle szczęścia i trochę zmoczył ich deszcz.

Wieczorem – jak zwykle – spotkaliśmy się przy ognisku, była ponownie karkówka, kiełbaski, kaszanka, piwko. Ognisko było duże i cieplutkie… Można było, więc wysuszyć przemoczone w dzień buty i ubrania J

No, ale co dobre szybko się kończy – niedziela, znów ciepła i słoneczna pogoda aż żal było wracać do portu w Popielnie. Sprzątanie łodzi, pakowanie rzeczy, to mało przyjemne zajęcia, ale czas gonił a autokar już czekał i wracamy do Warszawy. Nasze smutne miny rozweseliły się na chwilę, bo w lesie „pożegnało” nas duże stado koników polskich, niezapomniany widok – dzikie konie biegające po lesie!

Jednym słowem było super! Miło nam, że i tym razem popłynęli z nami nasi koledzy z VHP, nie, którzy po raz pierwszy byli na takiej imprezie i z tego, co wiem… już pytają, kiedy płyniemy ponownie?!

 

 

A więc do spotkanie na jeziorach · Ahoj!

 

Andrzej Motyliński